Potem nadszedł czas na kupno materiałów na czaprak, zamówiłam gąbkę i kupiłam resztę. Za czaprak zabrałam się jakoś na początku 2016. Pewnie ktoś pomyśli, "co taka amatorka, która szyje od półtora miesiąca może zrobić dobrze". A jednak się udało, ale samo szycie szło mi dość opornie, bo a to gąbka gruba, a to materiał trzeba przeciągać bo nie idzie, coś się zaplątało, maszyna hałasuje, plecy bolą, krzywo idzie. Ostatecznie wyszło bardzo fajnie, czaprak wypróbowany, sprawdza się i nawet niedługo planuję następny. Oto on i jak prezentuje się na koniu.
środa, 24 sierpnia 2016
Czaprak i przygoda z szyciem
Od dłuższego czasu, chciałam kupić sobie coś dla konia. Jako że nie mam swojego, było to trudniejsze. Czyli rodzice zaczęli zadawać pytania, a po ci to? Odpowiedz brzmi, że chciałabym mieć po prostu swój i poczuć, że choć jedna część sprzętu konia na którym jeżdżę jest moja. Jak to ja wpadłam na pomysł, żeby uszyć go samodzielnie. Tak sobie myślałam około października 2015 roku, a od czerwca myślałam nad kupnem maszyny do szycia. Zaczęłam więc zbierać. Szukałam w internecie maszyn do szycia, takich najtańszych, ale żeby się zaraz nie zepsuły. Kiedy miałam już upatrzoną, czekałam aż kaska urośnie w portfelu. Doczekałam się w połowie grudnia. Zaczęło się od śmiesznej mini poduszki, potem moja pierwsza nerka i obroża dla psa. Czyli coś o czym myślałam od paru miesięcy.
Potem nadszedł czas na kupno materiałów na czaprak, zamówiłam gąbkę i kupiłam resztę. Za czaprak zabrałam się jakoś na początku 2016. Pewnie ktoś pomyśli, "co taka amatorka, która szyje od półtora miesiąca może zrobić dobrze". A jednak się udało, ale samo szycie szło mi dość opornie, bo a to gąbka gruba, a to materiał trzeba przeciągać bo nie idzie, coś się zaplątało, maszyna hałasuje, plecy bolą, krzywo idzie. Ostatecznie wyszło bardzo fajnie, czaprak wypróbowany, sprawdza się i nawet niedługo planuję następny. Oto on i jak prezentuje się na koniu.
Potem nadszedł czas na kupno materiałów na czaprak, zamówiłam gąbkę i kupiłam resztę. Za czaprak zabrałam się jakoś na początku 2016. Pewnie ktoś pomyśli, "co taka amatorka, która szyje od półtora miesiąca może zrobić dobrze". A jednak się udało, ale samo szycie szło mi dość opornie, bo a to gąbka gruba, a to materiał trzeba przeciągać bo nie idzie, coś się zaplątało, maszyna hałasuje, plecy bolą, krzywo idzie. Ostatecznie wyszło bardzo fajnie, czaprak wypróbowany, sprawdza się i nawet niedługo planuję następny. Oto on i jak prezentuje się na koniu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jak miałam konia to proste, że miałam wszystko swoje, jak go już nie posiadałam to wszystko sprzedałam, później korzystał ze sprzętu klubowego - nie narzekałam i nie odczuwałam potrzeby posiadania swojego, jakoś wtedy mi to przeszło ;)
OdpowiedzUsuńNiemniej jednak, czaprak jest śliczny ;)
Jak miałam możliwość zrobieni czegoś samemu i mieć z tego satysfakcję nie mogłam nie skorzystać.
UsuńOczywiście, że jak można coś zrobić samemu to trzeba korzystać ;) Ja inaczej do tego podchodzę i szczerze mówiąc, jakbym miała możliwość zrobić sama czaprak to i tak bym tego nie zrobiła. Najzwyczajniej w świecie byłoby mi szkoda. Już raz z koleżanką się o tym przekonałyśmy - ona miała swój sprzęt (czaprak,owijki, nauszniki) na konia klubowego i ja jeszcze miałam jak nie sprzedałam. Drugi raz nie popełnię tego błędu, ale wiadomo każdy robi to co chce ;) Ja po prostu mówię na swoim przykładzie.
Usuń