Post z dużym opóźnieniem, ale wreszcie jest. Zaczęłam go pisać już dawno temu, wtedy gdy zaopatrzyłam się w nową maszynę do szycia. Z czasem też w kolejną, która była od zawsze moim marzeń, mowa o owerloku. Kolejnym etapem, ale to już świeższa sprawa, była sprzedaż Singera, czyli mojej drugiej maszyny. Towarzyszyła mi bardzo długo i jak najbardziej mogę ja polecić. Całkiem nieźle radziła sobie z większością wyzwań. Ja jednak prawie cały czas używałam przemysłowej i pomimo fajnej funkcji obszywania dziurek, zdecydowałam się na sprzedaż. Przejdźmy więc do samego opisu.