piątek, 14 marca 2025

Nowe maszyny

 Post z dużym opóźnieniem, ale wreszcie jest. Zaczęłam go pisać już dawno temu, wtedy gdy zaopatrzyłam się w nową maszynę do szycia. Z czasem też w kolejną, która była od zawsze moim marzeń, mowa o owerloku. Kolejnym etapem, ale to już świeższa sprawa, była sprzedaż Singera, czyli mojej drugiej maszyny. Towarzyszyła mi bardzo długo i jak najbardziej mogę ja polecić. Całkiem nieźle radziła sobie z większością wyzwań. Ja jednak prawie cały czas używałam przemysłowej i pomimo fajnej funkcji obszywania dziurek, zdecydowałam się na sprzedaż. Przejdźmy więc do samego opisu.

Coraz więcej zleceń szyciowych i wymagające materiały popchnęły mnie do znalezienia mocniejszego sprzętu. Jak wiadomo, maszyna domowa ma pewne ograniczenia. Nie radzi sobie ze wszystkim. Są pewne materiały, którymi możemy tylko zajechać swój sprzęt. I trafiając na gumowaną taśmę nośną szłam dokładnie w tym kierunku. Szycie tego było prawie że niemożliwe. Kiedy pojechałam do sklepu z maszynami wzięłam ze sobą kawałek taśmy i powiedziałam sprzedawcy, że chcę mocną maszynę, która sobie z tym poradzi. Wróciłam do domu, później zadzwonił telefon, że przetestowali maszynę, stopki, igły i nici. Bardzo się w to zaangażowali, ale maszyna została znaleziona. Padło na Juki DDL8700H. W sumie to za dużego wyboru nie było, bo to chyba była najtańsza wersja maszyny przemysłowej z Juki. Nie było łatwo zapakować ją do małego samochodu, ale się udało. Maszyna radzi sobie ze wszystkim. Bardzo polecam. Nawet jeśli można szyć tylko ściegiem prostym, co wcześniej wydawało mi się bardzo ograniczające, to tak nie jest. To ogromne możliwości. W tamtym momencie zajmowałam się szyciem dla Poznańskiej szkoły dla psów i ta maszyna towarzyszyła mi w pracy i jestem z niej bardzo zadowolona. Już dla nich nie szyję, jednak nie jest to coś o czym chciałabym się rozpisywać. Poniżej wrzucam zdjęcie, choć aktualnie trochę inaczej to wygląda. Maszyna stoi na przeciwnej ścianie. 

W tytule znalazła się liczba mnoga jeśli chodzi o maszyny nie przypadkiem. Po pewnym czasie zaopatrzyłam się w owerloka, co też wspomniałam. Długo wybierałam i szukałam najlepszej. Ostatecznie wypadło też na Juki i nie żałuję. Radzi sobie dobrze, nie sprawiła jeszcze żadnych większych problemów. Nawlekanie nici jest dosyć czasochłonne, ale z czasem idzie coraz lepiej. Teraz wykańczanie brzegów tkaniny nie jest problemem, dzięki niej mogłam zacząć szyć ubrania.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz