sobota, 2 września 2017

Kliker, czyli skuteczny pomocnik w szkoleniu

  O szkoleniu klikerowym dowiedziałam się zaraz po tym jak wzięłam do siebie psa. Chciałam coś skutecznego w szkoleniu psa. Pozytywne szkolenie zachęcało nie tylko nazwą, ale i wynikami. Czytałam dużo, oglądałam poradniki, po czym stwierdziłam, że muszę wypróbować. Tak na prawdę, jeśli chodzi o szkolenie psów, to sposobów jest wiele i nie każdy działa na każdego psa. Więc szkolenie naszych psiaków to niekiedy testowanie każdej z tych metod. Ja właśnie tak robiłam. A kliker znacząco mi w tym pomógł. Jeśli chcecie dowiedzieć o tym nieco więcej to polecam książkę "Kliker - skuteczne szkolenie psa".
  Roy od razu zrozumiał o co chodzi, klik-nagroda. Dzięki temu powtarzał zachowanie o którym mi chodziło. W tej metodzie najważniejsza jest też nasza reakcja, żeby trafić na to zachowanie o które nam chodzi i to je właśnie nagradzać. Kliker zaczynamy od wprowadzenia i samo kliknięcie ma być sygnałem do nagrody, równie dobrze można korzystać ze słowa, jednak powinno ono być krótkie i takie, którego nie używamy na co dzień, np.: yes. Natomiast najczęściej wybieramy właśnie kliker bo jest bardzo precyzyjny i jego dźwięk jest wyjątkowy.
Podstawową zasadą jest  bezwzględne pamiętanie o nagrodach. Nawet jeśli przyciśniemy przez przypadek powinna być nagroda. Nawet jeśli klikniemy nie na to zachowanie o które nam chodziło, musi być nagroda. Nieprawidłowe klikanie jest naszą winą, a odkąd uczymy psa, że klik oznacza, że zaraz otrzyma nagrodę jest umową, której nie wolno nam zrywać. Musimy być konsekwentni.

Jak może pomóc?

  Kliker przydaje się, bo dzięki niemu możemy precyzyjnie określić zachowanie o które nam chodzi, którego wymagamy od naszego psiaka. Przykładowo jeśli chcemy nauczyć psa patrzenia na nas i staramy się nauczyć psa metodą wychwytywania. Czyli czekamy aż pies wykona tę czynność naturalnie, a my go za to nagrodzimy, w efekcie nasz psiak będzie coraz częściej to powtarzał. 

Trochę o szkoleniu

  Ważną rzeczą w szkoleniu psa jest również skupienie, zarówno nasze jak i psa. Przydadzą się też chęci. Kiedy ich nie mamy lepiej sobie odpuść. Pies wszystko wyczuje, jemu też się nie będzie chciało. Kiedy zaczynamy naukę nowej sztuczki sztuczki pamiętajmy, że psy nie rozumieją ludzkiej mowy, więc nie powiemy mu wprost o co nam chodzi, trzeba mu to pokazać, żeby nas zrozumiał. To zwykle jest najtrudniejsze. Ja wiele razy miałam z tym problemy, bo nie wiedziałam jak mu to pokazać. Kiedy już wreszcie wymyślimy cały plan nauczania danej sztuczki przystępujemy do działania. Wtedy warto uzbroić się w coś co nasz pies lubi, czy jedzenie, czy zabawka, ale nagroda musi być. Nagradzanie szczególnie ważne jest na początku. Trzeba również wiedzieć, że nie od razu uda nam się osiągnąć cel. Czasem trzeba wielu prób. Z Royem jest tak, że on ogólnie rozumie, wie o co mi chodzi, ale żeby to zapamiętać potrzebuje więcej czasu, przynajmniej teraz. Nauczenie go dawania głosu, czy siadania było łatwe i szybkie. Gorzej mi szło z susłem, ukłonem, a teraz uczę go kładzenia głowy na ziemi, bo z jego energią to ciężko jest. To samo było z kładzeniem się na bok. Te sztuczki, które wymieniłam, były dla mnie najtrudniejsze, bo podczas uczenia ich właśnie, często traciłam nadzieję, że się nie da. A jednak się da. Myślałam, że Roy nie jest w stanie prosić kiedy ja stoję dalej z aparatem, a jednak udało się, stopniowo zwiększałam odległości i teraz nie ma już z tym problemu. Kładzenia głowy na ziemię nie mógł również ogarnąć, a teraz postanowiłam, że nie poddam się i ćwiczę od trzech dni, widać postępy. Jestem z niego bardzo dumna. Jestem osobą, która zwykle szybko się poddaje, więc niektóre sztuczki sprawiały mi trudność, bo nie widziałam postępów, a jednak Roy je teraz umie. Więc to mnie obecnie motywuje, poprzednie sukcesy.
  Nie można więc od razu rezygnować jak coś nam nie wyjdzie. Może warto spróbować czegoś innego, innego sposobu, naszego podejścia, a może potrzeba czasu. Każdy przypadek jest inny. Kliker pomaga w szkoleniu, u mnie tak było i myślę, że u wielu innych osób. Nie można się poddawać, trzeba dalej próbować, bo tylko ciężko pracą czasem można dotrzeć do celu.
  Długo myślałam nad takim postem, ale też nie miałam chęci. Teraz jednak na koniec wakacji, takie się znalazły. Post został napisany na podstawie mojej wiedzy i własnych doświadczeń. Na koniec chciałabym jeszcze podziękować za taką ilość obserwatorów na blogu i subskrypcji na YT. Kochani jesteście, komentujcie i wyrażajcie swoje opinie :D.

2 komentarze:

  1. Hmm, klikier... Jeśli mam być szczera uważam to za rzecz zbędną. Tak jak napisałaś-ma wady. Klikniesz w nieodpowiednim momencie, zapomnisz go... To nie dla mnie. Sama myślałam nad postem o różnych metodach szkolenia, w które nie wierzę, nie używam itd. ale mnie trochę uprzedziłaś ;) Choć może go napiszę. Fajnie, że napisałaś o tym dziwnym przedmiocie w kształcie kostki, który dzieli ludzi na "używam i jest super" i "nie używam bo nie jest super". Pisząc o wadach wprowadziłaś nową grupę "używam, jest przydatny, ale ma wady i nie jest odpowiedni dla każdego". Co do podekscytowania (nie jestem specjalistą, robiłam tak sama i pomogło więc może zadziałać) jeśli ekscytuje się gdy dajesz mu nagrodę (przyczyną jest smakołyk) spróbuj łatwej sztuczki, starej, i jeśli będzie wyrywał nagrodę nie pozwól, zamknij dłoń i czekaj aż się uspokoi (jeśli trwa to długo pies u końcu "zapomni" za co dostał nagrodę, więc proponuję starą sztuczkę, nie nową, żeby nie zaszkodziło, ma skojarzyć, że smakołyk dostaje jeśli jest spokojny/parówka sama przyjdzie do pyska jak będzie leżał, a jak będzie skakał to nici z nagrody i się zmęczy). Może w końcu załapie, że nie może wstawać, przerywać ćwiczenie bez pozwolenia (w takim przypadku konsekwentnie brak smakołyka). To taki mały mój kreatywny wymysł C;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, ta metoda nie każdemu odpowiada, ma też wady. Ja jestem zadowolona z uzywania klikera, ale można go zastąpić zwykłym słowem. Jednak czasem niektórzy lubią takie gadżety i ja jestem jedną z takich osób :)

      Usuń