sobota, 29 kwietnia 2017

Moja historia jeździectwa

  U mnie przygoda z końmi zaczęła się około 4 klasy podstawówki. Zastanawiałyśmy się wtedy z koleżankami nad zajęciami pozalekcyjnymi. Wtedy już zaczęłam również zaprzyjaźniać się z aparatem, mając zwykły aparat kompaktowy Sony z 7 mpx. Dodatkowym zajęciem stały się konie początkowo u znajomego mojej babci, gdzie jeździłyśmy na koniku polskim o imieniu Monita, co jeden, dwa tygodnie. Około roku właśnie tam uczęszczałyśmy w tym czasie moje koleżanki zrezygnowały, to jednak nie były to.  Ja zostałam. Choć jedna z nich wytrwała z pasją do 2016, jakoś tak. Jazdy na początku prowadzone były nie przez instruktora dopiero pod koniec. To właśnie tam pierwszy raz kłusowałam, na galop było jeszcze za wcześnie. Tam nie jeździłam na lonży tylko to była raczej taka oprowadzanka. Teraz jak patrzę na to zdjęcie i te ręce, pani nawet nie powiedziała jak prawidłowo trzymać wodze.

niedziela, 23 kwietnia 2017

Wstęp do linorytu

  Miałam ostatnio okazję wypróbować linoleum. Materiał miękki, dłuto cudnie wchodzi. Ale nie miałam swoich dłut, takich mniejszych, więc musiałam jakieś kupić. Myślałam nad tym już wcześniej, ale jakoś zwlekałam z kupnem, pewnie dlatego, że nigdy nie miałam z tym kontaktu, ale to się zmieniło. Najciekawsze było dłuto, wymienne, ale trzeba było je zamówić z zagranicy i płacić chyba w dolarach, wolałam coś polskiego. Pomógł mi tym wujek allegro. Były to dłuta Essdee, podobne do tych zagranicznych, bo też miały wymienne nożyki.

sobota, 15 kwietnia 2017

Pasek do aparatu i trochę o czymś innym

  Ten pasek miałam zaczęty już dawno, ale leżał i czekał na swoją kolej. Szukałam skóry, a raczej myślałam, że szukam, bo nie szukałam. Ale tak leżał, musiałam to w końcu skończyć. Nie miałam skóry, myślałam o posiłkowaniu się taśmą nośną, ale efekt końcowy nie spodobał mi się. Połączyłam więc normalnie na kawałki i będę czekać aż zdobędę skórę.

poniedziałek, 10 kwietnia 2017

OZDOBY WIELKANOCNE : Smocze jajo

  Nawet nie wiem czy tak powinnam je nazwać, ale właśnie smocze jajo mi przypomina. Przyszła wiosna, robi się cieplej, ale tylko w niektórych miejscach. Moja mała mieścina się do nich nie zalicza. Święta Wielkanocne też tuż, tuż. Z tej okazji podzielę się z wami moim sposobem na ozdobienie domu. Pewnie większość z was widziała taki sposób wykonania jajka wielkanocnego, ale może nie każdy wie jak coś takiego zrobić, zapraszam więc do DIY.

sobota, 8 kwietnia 2017

Dopracowany worek

  Dziś opowiem wam jak to było z tym workiem. W najbliższym czasie miała się odbyć wycieczka szkolna. Zrobiło się coraz cieplej, więc przydałoby się coś fajnego do noszenia jedzenia i innych rzeczy. Materiał miałam kupiony już dawno i jego celem miała być torba, a że wykorzystałam do tegoż celu inny, został mi cały kawałek. Ten worek miał być funkcjonalny, a taki efekt mogłam uzyskać poprzez dodanie kieszeni. Tak też się stało. Był pomysł i materiały, więc można się zabrać do pracy.
  Od samego początku, plan był taki, że worek po wycieczce trafi do jednej z moich młodszych sióstr, padło na tą, która była przy szyciu i zapragnęła go mieć.
  Worek uszyty jest z zadrukowanej bawełny, kawałka o długości, chyba, 45 cm. Do tego czarny kawałek, który niestety nie był z bawełny, bo nie miałam, aż tyle i sznurek, który miał być inny, ale moja miejscowość aktualnie nie dysponowała odpowiednim kolorem. Niestety ostatecznie zabrakło mi głównego materiału, bo worek miał mieć wnętrze, także z tej samej bawełny, więc użyłam, kawałka białego. Może wygląda to dziwnie, ale dodaje workowi takiego innego charakteru.